Kajakiem przez tatarak

 

Ruszyliśmy na kajaki. Planowaliśmy ten wypad od około czterech lat, ale a to Lulek był za mały, potem pojawił się drugi obywatel. Nie było jak. W tym roku, gdy na dobre osiedliliśmy się na naszym Zadupiu, wpisaliśmy kajaki na listę zadań na tegoroczne wakacje. I udało się!

Kajak to prosta w obsłudze miska do pływania do której dołączone są wiosła. Jedyną rzeczą jaką trzeba robić by przemieścić się z punktu A do punktu B, jest moczyć w wodzie te wiosła w tak umiejętny sposób aby miska gładko przesuwała się do przodu. Byłoby miło gdyby współkajakowicz wiosłował w tym samym rytmie co ty. Niestety mój rytm jest lekko zaburzony. Ja wole określenie, że jest po prostu mój- jedyny i niepowtarzany. W każdym razie nikt nie marudził. Większą cześć podróży spędziliśmy na miłych pogawędkach, analizie warunków pogodowych i podziwianiu rybek.  Jednakże, bywały chwile grozy, kiedy to omotana siłą swojej prawej ręki, zawiosłowałam do prawego brzegu prosto w czeluście glonów, traw i innych chaszczy. Nie ma tego złego podobno, więc zgrabnie zrzuciłam swój kajakarski błąd, na nieodpartą chęć podziwiania ważek z bliska. A co!

Pomimo dość nierównego tempa, kontemplowania raz prawego, raz lewego brzegu, podziwiania tataraku z bliska, obżerania ciastem, rozkoszowania pluskiem wody, dopłynęliśmy do celu. Jeszcze kilka chwil moczenia stóp w przyjemnie zimnej wodzie, cali, zadowoleni i głodni wróciliśmy do domu.

Tak, wzięłam za mało ciasta....

A żeby umilić sobie kajakową wyprawę, dobrze jest wziąć ze sobą trochę (więcej) jedzenia i picia oraz duży ręcznik pod tyłek. Krzesełka nie są zbyt wygodne. Krem z filtrem i coś na głowę. Ale nie Apap.

Kolejne chwile dorzucam do swojej kolekcji i Wam życzę tego samego.

Udanych wypraw!





Komentarze

Popularne posty